Gmina Kłodawa

Polish English French German Russian Ukrainian

Dziarska stulatka

Email Drukuj PDF
Zarzeka się, że już nigdy więcej nie będzie wynajmowała strażackich remiz lub wiejskich świetlic na przyjmowanie gości z okazji swoich rocznic. Bo trzy razy w roku - na rocznicę urodzin, w dniu imienin i z okazji Dnia Babci zjeżdżało się kilkadziesiąt osób - członków rodziny, których trudno było przyjąć w schludnym, ale niewielkim domku w podkłodawskich Pomarzanach Fabrycznych. Kazimiera Szałańska dziarskim krokiem wkroczyła w drugie stulecie swojego życia.
Urodziła się 8 września 1907 roku w Olszówce. Wyszła za mąż za mieszkańca Krzewaty Wojciecha Szałańskiego. Po wojnie otrzymali ponad trzyhektarową działkę z parcelacji pomarzanowskiego majątku. Wspólnie pobudowali dom i prowadzili normalne życie, jak większość mieszkańców tej okolicy. Pani Kazimiera prowadziła dom, wychowywała dwójkę dzieci, córkę Stefcię i syna Mietka z małżeństwa z Wojciechem oraz trójkę pasierbów, dzieci męża z poprzedniego małżeństwa. Pracowała też w miejscowej przetwórni owoców i warzyw. Czterdzieści lat temu zmarł mąż i pani Kazimiera do dziś mieszka samotnie.

Na zdjęciu: Zdrowia, sprawności i poczucia humoru mogą pozazdrościć stulatce Kazimierze Szałańskiej połowę od niej młodsi Foto: Rodzina

Doskonale sobie radzi. Sama sobie gotuje, pierze, obszywa, pali węglem w kuchni, przynosi wodę, którą ze studni wcześniej nabrali wnuczkowie. Po zakupy drepcze do wiejskiego sklepu, oddalonego o ponad pół kilometra od domu. - Pamięć mam dobrą. Wiem, co sobie kupić i ile co kosztuje - uśmiecha się seniorka. Nigdy nie chorowała. Od kilku lat jest, dzięki zabiegom rodziny, pod lekarską kontrolą. Ale lekarz przepisuje pani Kazi tylko ziołowe preparaty na poprawę krążenia. Receptą jubilatki na długowieczne życie jest ... normalne życie. Nigdy nie stosowała żadnych diet, żyła normalnie jak inni. - Sąsiadki mówią, że się zakonserwowałam. Bo lubiłam sobie codziennie wlać łyżeczkę spirytusu do szklanki herbaty. Czułam się wtedy lepiej i miałam energię do życia - wspomina Szałańska. Mimo wieku, wszystkie funkcje życiowe w organizmie sędziwej jubilatki działają prawidłowo. - Może nieco słabiej słyszę, ale dobrze widzę. Mogę nawlec bez okularów nitkę w najmniejszą igłę. I nogi mnie jeszcze dobrze noszą. Lubię też dużo spać - mówi stulatka. Jedyną sprawą, która sprawia jubilatce trudność, to jest zliczenie wnuków i prawnuków. - Sołtyska prosiła mnie, żebym spisała tych swoich wnuków. Ale nie dałam rady. Mam ich chyba ze czterdzieści, a i sporo prawnuków - wyjaśnia zażenowana. Nie ogląda telewizji, a bateryjne radyjko włącza tylko na wiadomości. Ubolewa, że nie może już zjeść wszystkiego. - Nie mogę mleka, śmietany, octu. Często gotuję sobie krupnik i dokładam mięsa. Wtedy sobie dobrze podjem. - Z rozrzewnieniem wspomina swoje uroczystości jubileuszowe sprzed kilku dni, zorganizowane przez proboszcza kłodawskiej parafii i samorządowe władze gminy. - Ksiądz proboszcz to nawet pocałował mnie w rękę i w usta i dał mi prezent - różaniec i książeczkę do nabożeństwa. A od burmistrzów otrzymałam ciepły, puszysty koc, który mi się bardzo przydaje i za którego dziękuję. Burmistrz obiecał też doprowadzić wodę do mojego domu. Chyba dotrzyma słowa. - Szałańska jest obowiązkową obywatelką. W ubiegłym roku wymieniła dowód osobisty na nowy. - A pani fotograf, która mi robiła zdjęcie do dowodu, to nic nie wzięła, bo powiedziała, że takiego klienta jeszcze nie miała - filuternie uśmiecha się błękitnymi, pełnymi życia oczami, babcia Kazia. - Tak bardzo chciałam dożyć do setki i dożyłam - cieszy się stulatka i na pożegnanie częstuje kieliszeczkiem preparatu witaminowego, sprezentowanego przez jedną z wnuczek. - To poprawia krążenie. Niech pan wypije i poczuje się lepiej - zachęca gościnna i pełna wigoru stulatka.

zit
Życie w Kłodawie Aktualności Dziarska stulatka

Galeria zdjęć

Mapy i szlaki


 

Pokaż Kłodawa-zintegrowe-punkty na większej mapie

 

Zobacz więcej

 

Dołącz do nas

Facebook Twitter myspace flickr youtube

 

Przewodniki